22 sierpnia 2014

Rozdział 8 - Help me.

     Mijały dni, tygodnie, a ja czułam, że spadam na samo dno. Nigdy nie przypuszczałam, że moje życie będzie wyglądało w ten sposób, że będzie tak poniżające.
     Spędziłam w Nowym Jorku prawie dwa miesiące. Usłyszałam w tym czasie tyle krytyki. Moja twarz zaczęła pojawiać się na okładkach gazet, byłam nową, zagubioną duszą, która dała się wciągnąć w ten okrutny świat. Kiedyś myślałam, że bycie modelką to wspaniała sprawa; sława, pieniądze, przystojni mężczyźni. Owszem, nie brakowało mi pieniędzy, pierwszy raz w życiu nie narzekałam na brak środków, ale wyglądałam odrażająco. Schudłam niecałe dziesięć kilo. Moje nogi przypominały patyki, brzuch był płaski jak nigdy dotąd, z resztą nie tylko on. Anoreksja. Głodziłam się, spędzałam długie godziny na siłowni, mdlałam, kilkakrotnie lądowałam w szpitalu, ale mimo to nie potrafiłam wrócić do normalnego trybu życia. Spoglądałam w lustro i widziałam w nim otyłą dziewczynę. Za każdym razem w mojej głowie rozbrzmiewały słowa wszystkich stylistów, projektantów innych ludzi, "Tłuszcz, widzę tłuszcz", "Proszę schudnąć, przynajmniej parę kilo".
Straciłam zdolność racjonalnego myślenia.
    Byłam słaba, gdy chodziłam po wybiegu modliłam się o to, aby nie zemdleć. Płakałam po nocach. Najgorsze było to, że nie zauważałam tego, że jestem po prostu okropna. Odrażająca. Zniszczona.
Z rozpaczy zaczęłam sięgać po heroinę, łudziłam się, że mi pomaga.
    Nieco pocieszającym faktem było zawarcie kilku znajomości, między innymi tej z Jimmym Pagem. Co dziwne - spotkaliśmy się na ulicy, po koncercie Led Zeppelin w Madison Square Garden. Poprosiłam o autograf, później chwilę porozmawialiśmy, poszliśmy na drinka, a ostatecznie wylądowaliśmy w łóżku. Nie, to nie jest pocieszający fakt, jednak nie. To tylko kolejny gwóźdź do trumny. Nie dość, że byłam okropnym patykiem z chorobą psychiczną, narkomanką to jeszcze puściłam się z pierwszy lepszym gwiazdorem rocka. Na domiar złego zdradziłam Anthony'ego.

♥ ♥ ♥

    Nadszedł czas powrotu do Bostonu. Dwa miesiące minęły, a ja miałam dziesięciodniowy urlop, później czekała mnie sesja zdjęciowa w Londynie. Do ostatniej chwili wahałam się nad podjęciem decyzji. Nie wiedziałam co z moim związkiem, o ile można to było tak nazwać. Nie miałam pojęcia co zastanę po przekroczeniu progu mieszkania.
Myślałam o tym przez całą podróż, aż w końcu zjawiłam się pod drzwiami. Delikatnie zapukałam, a gdy nikt nie podszedł nacisnęłam klamkę. Jak zwykle otwarte...
- O mój Boże! Maddy?! To Ty?! Gdzie Twoja druga połowa?! - krzyknął Steven, który gdy tylko mnie zobaczył, zerwał się z kanapy, zrzucając z niej Anthony'ego.
- Maddie? Matko Boska, co Ci się stało? Jak Ty wyglądasz? Co oni Ci tam zrobili?
Anthony. Mój Anthony. Gdy tylko ujrzałam jego piękną postać i usłyszałam ten niebiański głos zaczęłam płakać. Szlochać. Krzyczeć. Zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Porzuciłam najważniejszą osobę w moim życiu dla pieniędzy i sławy, która mnie zrujnowała.
- Kochanie, błagam uspokój się. - powiedział i uklęknął obok mnie. Wtuliłam się w jego umięśnione, pachnące ciało i moczyłam jego nagi tors strumieniami kapiących łez.
- Joe, przepraszam, że Cię zostawiłam. Przepraszam za to co powiedziałam. Proszę, wybacz mi to wszystko...
- Madeleine, przestań, nie przepraszaj mnie. To ja przepraszam, za to co zrobiłem, za tą awanturę, za słowa, za to że pozwoliłem Ci odejść. - powiedział. Oderwałam się od niego i spojrzałam w jego piękne, brązowe oczy, z których leciały łzy.
Klęczeliśmy na środku tego nieszczęsnego salonu i płakaliśmy jak małe dzieci.
- Też Was kocham. - wyznał Steven i się do nas przytulił.
- Kurwa, wszystko potrafisz zepsuć, pedale. - powiedział Joe.
Przez chwilę za mojej wychudzonej twarzy zagościł blady uśmiech.
Po krótkiej kłótni między chłopakami poszłam z Anthonym na górę, abyśmy mogli na spokojnie porozmawiać.
- Maddie, powiedz mi co się stało w tym jebanym Nowym Jorku. Dlaczego jesteś tak przerażająco chuda?! I co z tym siwym kutasem, Karlem?
- Wyjaśnię Ci wszystko od samego początku... - zaczęłam i usiadłam na łóżku w miarę wygodnej pozycji. Opowiedziałam wszystko co wydarzyło się w tym nieszczęsnym mieście i czekałam na reakcję mojego ukochanego. Przelotnego romansu z Page'm naturalnie nie mogłam pominąć. Nie chciałam mieć przed brunetem absolutnie żadnych tajemnic.
- Mieliśmy kilka koncertów w okolicy... po jednym z nich poszliśmy ze Stevenem i Tomem do jakiegoś baru. Byłem pijany, doczepiła się do mnie jakaś laska, domyślasz się co było później... nie wiem czy mi wybaczysz, ja Tobie na pewno tak, po prostu nie potrafię bez Ciebie żyć. Te dwa miesiące były czymś strasznym. Proszę, obiecaj mi, że już nigdy nie wyjedziesz.
Co czułam? Żal, do samej siebie. Anthony był facetem, to normalne, że sześćdziesiąt dni celibatu to coś strasznego dla mężczyzny. Poza tym zrobiłam to samo, nie chciałam zachowywać się jak hipokrytka, nie miałam zamiaru wytykać mu błędów. Chciałam zacząć ten związek od nowa.
Nie wiedziałam tylko jak mam odnieść się do jego ostatniego zdania. Nie chciałam wracać do wielkiego świata mody, ale z drugiej strony nie mogłam zaprzepaścić tego co udało mi się osiągnąć. Tak wiele poświęciłam dla odniesienia sukcesu. Doprowadziłam się to takiego stanu. Nie mogłam sobie odpuścić, po prostu nie mogłam.
- Joe, ja nie chcę teraz stracić tego wszystkiego, zbyt wiele mnie to kosztowało. Pojedź ze mną. Do Londynu, proszę.
- W sumie.... skoro chcesz... będę mógł Cię pilnować. Musisz przytyć! O, może pójdziemy na zapiekankę, hm?
Nie, tylko nie to. Nie mogę.
- Jadłam w samolocie. Nie jestem głodna. - skłamałam i uśmiechnęłam się do bruneta.
- Doprawdy? Powiedzmy, że Ci wierzę. Aha! Właśnie! Naomi wysłała Ci chyba z siedem listów! Zaraz je przyniosę... - powiedział i zszedł na dół. Po chwili miałam przed sobą kilka białych kopert. Czytałam zawartość każdej po kolei i z każdą kolejną czułam jak moje serce rozpada się na setki kawałków.
"Madeleine, odwiedziłam mamę, było cudownie, zmieniła się nie do poznania. Przez chwilę poczułam, że mam wszystko, że jestem szczęśliwa. Później wróciłam do domu. Był pusty. Nie było w nim Stanley'a. Na stole leżał krótki list. Napisał, że musi odejść, że kogoś poznał. Maddie, rozumiesz to?! Rzucił mnie po czterech latach! Nie wiem co mam ze sobą zrobić...

" Maddie, chyba się rozpadam. Jestem taka samotna... Dlaczego on mnie zostawił? Dlaczego nawet się ze mną nie pożegnał? Kocham go, nadal go kocham. Powiedz mi co mam zrobić, pomóż mi." 

"Słońce, dlaczego się nie odzywasz? Czy coś się stało? Czy powinnam się o Ciebie martwić? A może chodzi o mnie? Błagam, daj jakiś znak życia, nie zostawiaj mnie. BŁAGAM.

"Madeleine, sięgnęłam po narkotyki. Nie wiem dlaczego piszę te listy. Samotność doskwiera mi w tak wielkim stopniu. Nie mam do kogo się odezwać. Tęsknie za nim, tęsknię za Tobą. Proszę, odezwij się. Proszę."
Karciłam się w myślach za to zrobiłam. Co ze mnie za przyjaciółka?! Jak mogłam zapomnieć o mojej kochanej Naomi?! JAK?!
Ukryłam twarz w dłoniach i zastanawiałam się co mogę zrobić...
- Joe, jadę do San Diego. - oznajmiłam stanowczo. - Potowarzyszysz mi? - spytałam. Anthony się zgodził. Stwierdził, że i tak całe dnie "siedzi na dupie i nic nie robi".

♥ ♥ ♥ 

    Zarezerwowałam bilet, a dwadzieścia pięć godzin później byliśmy w Kalifornii.
Wybiegłam z taksówki, a Anthony wlókł się za mną z dość ciężką walizką.
- Kobieto, zaczekaj na mnie!
Zapukałam do drzwi. Niecierpliwiłam się, a jednocześnie byłam zdenerwowana jak rzadko kiedy. Po chwili ujrzałam Naomi, całą i zdrową.
- Maddie?! Co Ty tutaj robisz?! - spytała. 
Przytuliłyśmy się. Byłam szczęśliwa, że ją widzę, tak strasznie tęskniłam. 
- Co Ty dałaś do tej walizki?! Wszystko mnie boli... Naomi, zrobisz mi jakiś okład? - zapytał Joe, który dowlókł się do mieszkania. 
- Uspokój się, Joe. To wcale nie jest ciężkie. - powiedziałam i wzięłam torbę. Strzeliły mi kości. - Jednak jest. - wymamrotałam. 
Weszliśmy do środka. Nic się nie zmieniło, wszystko było na swoim miejscu, tak jak dawniej.
- Maddie, widziałam Twoje zdjęcia w gazetach. Jesteś modelką?!
- Tak, chyba tak...

__________________________

Mam wrażenie, że zawiodłam Was tym rozdziałem. Planowałam nieco inny rozwój sytuacji.
Zmieniły się też moje plany dotyczące reszty opowiadania. Myślę, że stworzę jeszcze 15, może coś około 20 rozdziałów, a później w pełni skupię się na drugim opowiadaniu. 
Z całego serca proszę o komentarze. :) 

8 komentarzy:

  1. Napisałam tutaj wcześniej komentarz, ale mi chyba nie dodało. :c Napiszę jeszcze raz później, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie, tak nie miało być! Ona miała być modelką (jeśli już tak bardzo chciała), ale nie miała stać się anorektyczką! Nienawidzę czegoś takiego. No, ale całe szczęście już wróciła i pogodziła się z Joe. Chłopacy się o nią martwili... I dobrze! Tak właśnie powinno być!
    I jest Naomi, z którą zerwał Stanley :c Jak on mógł?! Myślałam, że, no, taki nie jest... Choć w sumie teraz ma panna Naomi ma większe szanse na zostanie dziewczyną Stevena... XD Tak, ja nadal uważam, ze powinni być razem. :D
    Tylko Maddie musi jeść! To nie może tak wyglądać! Żryj kobito i nie słuchaj tych pedałów z czegoś tam!
    To już wszystko, wiem, że króciutki ten mój komentarz. :c
    Wybacz.
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem. Tylko żeby tym razem dodało mi komentarz. ;-; Nie za bardzo wiem, od czego mam zacząć... Ale najlepiej od początku! :D Biedna Maddie. :c Doprowadziła się do takiego stanu. Wiedziałam, że to źle się skończy, no wiedziałam. XD I jeszcze przespała się z Jimmym Pagem. Z tyn Jimmym Pagem!!! I zaczęła brać?!?! Nie, Maddie! Ratuj się, póki możesz! A teraz: OHH YEEAAHHHH!!!!, WRÓCILI DO SIEBIE!!!! MADDIE I JOE ZNÓW RAZEM!!! <3333 I teraz będą szczęśliwą parą, później wezmą ślub, będą mieli gromadkę dzieci, psa, może nawet kota. :D Albo nie. Nie wiem, co planujesz, ale pewnie nie to, co napisałam wyżej... Albo tak. :D I. I był Steven. <3 Ten przystojny, uroczy, ze zniewalającym głosem, przystojny, zabawny, kochany, przystojny, najwspanialszy, przystojny, przystojny i... I przystojny Steven. <33 xD To mnie rozwaliło: " Klęczeliśmy na środku tego nieszczęsnego salonu i płakaliśmy jak małe dzieci.
    - Też Was kocham. - wyznał Steven i się do nas przytulił.
    - Kurwa, wszystko potrafisz zepsuć, pedale. - powiedział Joe." Hhaahhahahshhahaahahhaha. xD Stanley i Naomi wreszcie się rozstali! :D Znaczy cieszę się dlatego, że... Jakoś tak mi nie pasowali. XDDD Weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy wchodzę na któregokolwiek bloga z muzyką i grają Estranged to się śmieję.
    Czekaj, ustawię sobie coś...
    When The Children Cry...
    Dobra.
    Anoreksja? Jak to...Maddie ma anoreksję? I to przez tych popierdolonych ludzi od modelingu, czy jakoś tak. Pierdolone chuje. Liczy się tylko to, żeby mieli wieszaki. Idę po piłę mechaniczną.
    Tłuszcz...sami się odchudzajcie! Ile kurwa można! Zobaczycie jak to jest! Głodzenie się, bo WY widzicie tłuszcz! Doprowadziliście dziewczynę do anoreksji! Ja na niej miejscu zrezygnowałabym z bycia modelką.
    Jimmy Page?
    Ten Jimmy Page?
    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO
    Niby zdradziła Joe'go ale z Page'em!
    "Gdzie Twoja druga połowa"- jebłam, hahahahaah
    Joe jest mój! I nic tego nie zmieni! <3
    I Page też jest mój! <3
    Aleee Joe też ją zdradził, ale się przyznał. Dobrze, że nie mają tajemnic.
    Ej! Madeleine! Marsz na tą zapiekankę, ale już! xD
    Nie, no poważnie, ona musi mu powiedziec, że ma anoreksję. Joe musi o nią zadbać. I chuj!
    Ma jeść!
    Ooo, Naomi wysyłała listy! :D
    CO?
    JAK?
    DLACZEGO?
    CO ZA CHUJ!
    JAK STANLEY MÓGŁ ZOSTAWIĆ NAOMI? POZNAŁ KOGOŚ? JAAASNE, PEWNIE PRZELECIAŁ JAKĄŚ CIZIĘ
    JAK GO SPOTKAM TO ROZSZARPIĘ! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    Dobrze, że Maddie jedzie do niej.
    "Anthony się zgodził. Stwierdził, że i tak całe dnie "siedzi na dupie i nic nie robi"."- jebut! HAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAhaahhaha
    Tak. To jest cięzkie. xD
    Nie. Maddie rzuć bycie modelką do cholery! Coś mi się wydaje, że Nao odkryje, że Maddie jest anorektyczką.
    Ja chcę więcej! :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja przeczuwałam, że ta branża nie posłuży Maddie, ale że tak ją wyniszczy? Anorektyczka, narkomanka... zdradziła swojego chłopaka. Ale on też ją zdradził. Najważniejsze, że są ze sobą szczerzy, to jest prawdziwa miłość :')) <333
    Maddie nie chce stracić tego, co osiągnęła... ale przecież sama twierdzi, że sława ją zniszczyła. Jeżeli nadal będzie się głodzić, to umrze! Anoreksja to nie przelewki. Ja nie wiem jak można doprowadzić młodą, zdrową i pełną sił dziewczynę do takiego stanu! To straszne!!!
    Biedna Naomi... no cóż, może tak musiało być, może ona i Stanley nie byli dla siebie stworzeni? Dobrze, że spotkała się z przyjaciółką.
    I nie mów, że nas zawiodłaś. Ja nie czuję się zawiedziona ani trochę ;))
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Maddie, kogo jak kogo, ale mnie tym rozdziałem absolutnie nie zawiodłaś. On jest piękny, jest wspaniały, ja...ja się popłakałam. Popłakałam się, kiedy czytałam o tym, co się stało z Madeleine. Nie tylko zresztą, ale chciałam komentować po kolei, jak zawsze.
    Na litość boską...anoreksja?! Wiedziałam odkąd tylko wyjechała z Karlem, odkąd tylko ten pseudo znawca jej powiedział, że rzekomo jest za chuda. NIE. Cholera, nie. Zniszczyli ją, to mnie dobiło. Jeszcze...jeszcze ten fakt, że zdradziła ukochanego z Page'm. Mimo wszystko.
    Tak, tamto mnie dobiło, ale popłakałam się wtedy, kiedy ona i Anthony (Boziu, kocham Cię za to bardziej niż myślisz) powiedzieli sobie o tym wszystkim. Kiedy ona mu się wypłakała w ramionach, kiedy przytuliła, kiedy sobie wybaczyli... Jezu Święty, nawet jak o tym piszę, to mam pół litra wody w oczach, po prostu nie mogę, to jest piękne. Dziękuję, że o tym tak napisałaś. To jest dla mnie bardzo inspirujące. Ach, i Steven. Pedał, wszystko umie popsuć, haha! Cudo.
    Ale zaraz, co z Naomi? Narkotyki? I te listy. Tyle i takie listy. Cieszę się, że do niej pojechali, cieszę się, że Maddie pojechała (poleciała, cóż) tam razem z kochanym. I moje pytanie brzmi: czy przyjaciółka zauważy, że...że z ,,modelką'' jest coś nie tak? Że Maddie naprawdę ubyło o połowę? Przecież to jest istne katowanie się! Poza tym, ona nawet kłamie z tym wszystkim. Powiedziała Anthony'emu (to jest jedyne opowiadanie, w którym mogę go tak beztrosko nazywać, ha), że już jadła i głodna nie jest, podczas gdy wszyscy dobrze wiedzą, że to nieprawda. Sądzę, że on też doskonale sobie zdaje z tego sprawę. Nawet nie musi mu mówić o chorobie, to przecież widać...
    Dobra, koniec wywodów, bo się na dobre poryczę, a jest wpół do pierwszej w nocy i nie chcę tego robić. Rozdział jest świetny, u mnie emocje zostały wywołane w stu procentach.
    Życzę Ci weny i czekam na ciąg dalszy, postaram się nadrobić Twoje drugie opowiadanie ♥
    PS - bardzooo Ci dziękuję, że postanowiłaś skomentować moje ,,dzieło'', Twoja opinia bardzo dobrze na mnie podziałała, Kochana ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, czy winnam informować, ale zapraszam na piętnasty :") - http://tacy-pozostaniecie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, zostawiłam wczoraj komentarz na 'tym włoskim' blogu, swoją drogą mam nadzieję, że był satysfakcjonujący, a teraz najeżdżam Cię tutaj!
    O, nie!
    Maddie! Co ona zrobiła!? Nie dość, że porzuciła kipiącego zajebistością Joe (ale nie aż tak jak Tyler), to jeszcze zrobiła z siebie, no... jakiś szkielet. Kurde, tak okropnie mi jej żal. Karl niepotrzebnie ją w to wszystko wciągnął, niepotrzebnie... Przysporzył jej tyle samo kłopotów i stresu co sławy i pieniędzy. A nawet więcej! Kurde, lubię Karla, naprawdę, facet jest... specyficznie... ciekawy, nieco zabawny i w uroczy sposób przerysowany. Ale no... Widział w Maddie piękną kobietę, taką jaką była! Jak mógł na to pozwolić, no ja nie wiem...
    A Perry? Kurde, nawet nie umiem sobie wyobrazić, co musiał przeżywać, kiedy ją taką zobaczył. Okropnie. No bo w sumie, wypuścił ją na dwa miechy, ona przyjeżdża, a tu taka sytuacja, eh. Współczuję mu, i to bardzo. Biedny ten nasz Anthony! Dobrze, że ma Stevena. Nie wiem czemu, ale dobrze. Dobry Tyler nie jest zły! Ciekawa też jestem, jak tam z zespołem...
    Uh, dawno mnie tak nie intrygował ciąg dalszy tego opowiadania, naprawdę. Jest świetne. Ma w sobie i coś lekkiego, i dramatycznego... i to wszystko jest idealnie wyważone.
    O kurde, właśnie mi zaczęło lecieć w głośnikach Dream On. Przypadek?
    No u Ciebie na blogach jest serio magicznie, niczym głos Stevena śpiewającego 'The past is goneeeeeeeeeeeee'. Uwielbiam Cię Maddie, i po raz kolejny zaznaczę, że ja zawszę będę czekać!
    Trzymaj się, jesteśmy z Tobą :)
    ♥♥♥

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń