- O mój Boże! Nie! Nie! Nie! Tak nie może być! Sharon, dlaczego to jest takie długie?! Mam zawał. Zawał!
Karl chodził po apartamencie i panikował, o ile to nie jest zbyt delikatne słowo. Obawiałam się o życie jego asystentki. Właściwie to obawiałam się o życie każdego w odległości kilkunastu kilometrów, łącznie ze swoim.
- Sharon, spójrz na tę dziewczynę! Przecież to są nogi do nieba! I Ty chcesz je schować za kawałkiem jakiejś szmaty?!
- Ja przepraszam... ale pomyślałam, że...
- W takim razie nie myśl. Nie myśl, tylko działaj. Mamy godzinę! Sześćdziesiąt minut na przygotowanie oraz dotarcie do tej nieszczęsnej agencji! Zdajesz sobie sprawę z tego ile czasu zajmuje podróż przez Nowy Jork w godzinach szczytu?! Za jakie grzechy... Boże, dlaczego ja muszę pracować z takimi ludźmi. - mężczyzna usiadł na fotelu i załamał twarz w dłoniach.
Wolałam się nie odzywać. Nie pojmowałam całej tej sytuacji. Takie zamieszanie o jakąś zwykłą sukienkę? Czy jeden cal tkaniny może rozpętać burzę? W tym świecie najwidoczniej może.
- Madeleine, przepraszam Cię za to zamieszanie. Sharon, idź do jakiegoś butiku, kup cokolwiek odsłaniającego nogi, szybko.
Roztrzęsiona dziewczyna wybiegła z pomieszczenia. Trwaliśmy w krępującej ciszy aż do powrotu blondynki. Karl odebrał torbę i wyciągnął z niej błękitną, elegancką sukienkę. Gdy ją włożyłam okazało się, że sięga mi do połowy ud. Nawet nie mogłam się schylić.
- Pamiętaj, bądź chamska, odpowiadaj kilkoma słowami, nie uśmiechaj się, nie patrz na niego dłużej niż kilka sekund. On nie znosi sympatycznych osób. Nie poprawiaj włosów - nienawidzi tego. - powiedział siwowłosy, gdy zjeżdżaliśmy windą na parter.
Przez całą drogę Karl gorączkował się, że nie zdążymy, narzekał na taksówkarza, że jedzie zbyt wolno, aż w końcu się uspokoił, mówiąc, że ma zawał. To był bodajże piąty tego dnia. Nie wiedziałam co aż tak bardzo go stresuje. Czyżby aż tak bardzo interesował się moim losem?
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w wielkim budynku. Powoli przyzwyczajałam się do bogato urządzonych wnętrz więc wystrój panujący w ogromnym hallu nie wywołał u mnie żadnego szoku. Przeszliśmy przez recepcję, wjechaliśmy windą na siódme piętro, aż w końcu znaleźliśmy się przed szerokimi drzwiami z napisem "Ralph May". Karl spytał czy jestem gotowa, a gdy przytaknęłam ruchem głowy otworzył dębowe wrota. Szczupły mężczyzna palił cygaro i spoglądał na nas spod wielkich okularów.
- Witaj Karl, czy to jest ten cud, o którym wspominałeś? - spytał robiąc zniesmaczoną minę.
- Tak, przedstawiam Ci Madeleine Campbell.
- Niech Ci się przyjrzę... Za długie włosy, trzeba będzie ściąć, to nie jest dżungla. Za grube uda, mało zarysowane kości policzkowe, obojczyki mogłyby być bardziej odstające. Musisz schudnąć. Widzimy się za dwa tygodnie. Wybaczcie, ale nie mam czasu. - wyrecytował niemalże jednym tchem.
Myślałam o tym spotkaniu przez dwa dni, układałam w myślach przeróżne scenariusze rozmowy, a okazało się, że całość zajęła mi minutę. Po wyjściu z gabinetu usiadłam na metalowym krześle i zaczęłam bawić się swoimi włosami.
- Karl, czy ja naprawdę jestem aż tak gruba?
- Maddie, nawet nie żartuj. Ostatnio się ważyłaś i masz spora niedowagę. Ludzie mają zwracać uwagę na ubrania, a nie na modelki. Na pokazie jesteś jak wieszak. Teraz rozchwytywane są jak najchudsze dziewczęta. Takie, które nie przykują uwagi. To dosyć przykre, ale grunt to szczerość, prawda?
Karl chodził po apartamencie i panikował, o ile to nie jest zbyt delikatne słowo. Obawiałam się o życie jego asystentki. Właściwie to obawiałam się o życie każdego w odległości kilkunastu kilometrów, łącznie ze swoim.
- Sharon, spójrz na tę dziewczynę! Przecież to są nogi do nieba! I Ty chcesz je schować za kawałkiem jakiejś szmaty?!
- Ja przepraszam... ale pomyślałam, że...
- W takim razie nie myśl. Nie myśl, tylko działaj. Mamy godzinę! Sześćdziesiąt minut na przygotowanie oraz dotarcie do tej nieszczęsnej agencji! Zdajesz sobie sprawę z tego ile czasu zajmuje podróż przez Nowy Jork w godzinach szczytu?! Za jakie grzechy... Boże, dlaczego ja muszę pracować z takimi ludźmi. - mężczyzna usiadł na fotelu i załamał twarz w dłoniach.
Wolałam się nie odzywać. Nie pojmowałam całej tej sytuacji. Takie zamieszanie o jakąś zwykłą sukienkę? Czy jeden cal tkaniny może rozpętać burzę? W tym świecie najwidoczniej może.
- Madeleine, przepraszam Cię za to zamieszanie. Sharon, idź do jakiegoś butiku, kup cokolwiek odsłaniającego nogi, szybko.
Roztrzęsiona dziewczyna wybiegła z pomieszczenia. Trwaliśmy w krępującej ciszy aż do powrotu blondynki. Karl odebrał torbę i wyciągnął z niej błękitną, elegancką sukienkę. Gdy ją włożyłam okazało się, że sięga mi do połowy ud. Nawet nie mogłam się schylić.
- Pamiętaj, bądź chamska, odpowiadaj kilkoma słowami, nie uśmiechaj się, nie patrz na niego dłużej niż kilka sekund. On nie znosi sympatycznych osób. Nie poprawiaj włosów - nienawidzi tego. - powiedział siwowłosy, gdy zjeżdżaliśmy windą na parter.
Przez całą drogę Karl gorączkował się, że nie zdążymy, narzekał na taksówkarza, że jedzie zbyt wolno, aż w końcu się uspokoił, mówiąc, że ma zawał. To był bodajże piąty tego dnia. Nie wiedziałam co aż tak bardzo go stresuje. Czyżby aż tak bardzo interesował się moim losem?
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się w wielkim budynku. Powoli przyzwyczajałam się do bogato urządzonych wnętrz więc wystrój panujący w ogromnym hallu nie wywołał u mnie żadnego szoku. Przeszliśmy przez recepcję, wjechaliśmy windą na siódme piętro, aż w końcu znaleźliśmy się przed szerokimi drzwiami z napisem "Ralph May". Karl spytał czy jestem gotowa, a gdy przytaknęłam ruchem głowy otworzył dębowe wrota. Szczupły mężczyzna palił cygaro i spoglądał na nas spod wielkich okularów.
- Witaj Karl, czy to jest ten cud, o którym wspominałeś? - spytał robiąc zniesmaczoną minę.
- Tak, przedstawiam Ci Madeleine Campbell.
- Niech Ci się przyjrzę... Za długie włosy, trzeba będzie ściąć, to nie jest dżungla. Za grube uda, mało zarysowane kości policzkowe, obojczyki mogłyby być bardziej odstające. Musisz schudnąć. Widzimy się za dwa tygodnie. Wybaczcie, ale nie mam czasu. - wyrecytował niemalże jednym tchem.
Myślałam o tym spotkaniu przez dwa dni, układałam w myślach przeróżne scenariusze rozmowy, a okazało się, że całość zajęła mi minutę. Po wyjściu z gabinetu usiadłam na metalowym krześle i zaczęłam bawić się swoimi włosami.
- Karl, czy ja naprawdę jestem aż tak gruba?
- Maddie, nawet nie żartuj. Ostatnio się ważyłaś i masz spora niedowagę. Ludzie mają zwracać uwagę na ubrania, a nie na modelki. Na pokazie jesteś jak wieszak. Teraz rozchwytywane są jak najchudsze dziewczęta. Takie, które nie przykują uwagi. To dosyć przykre, ale grunt to szczerość, prawda?
-Tak. Prawda. Postaram się coś zdziałać, może uda mi się zrzucić parę kilo. - wymamrotałam pod nosem.
Czułam się tak dziwnie. Sama nie wiem jak mogę to inaczej określić. Nigdy nie potrafiłam sobie radzić z krytyką i nawet błahostka potrafiła mnie zdołować. Gdybym tylko wiedziała do jakiego stanu doprowadzą mnie słowa pana May'a....
♥ ♥ ♥
Siedziałam na fioletowym, skórzanym fotelu i wsłuchiwałam się w dźwięki nożyczek, które bezlitośnie skracały moje włosy. Obserwowałam grube pasma spadające na kremowe kafelki i chciało mi się płakać. Przecież to tylko włosy, za kilka lat odrosną! - karciłam się w myślach.
- Jest prześlicznie! Wyglądasz o wiele starzej. - dzięki za pocieszenie, Karl.
W końcu odważyłam się spojrzeć w lustro. Wyglądałam tak elegancko... i dojrzale.
- Teraz tylko zafarbujemy i na dzisiaj koniec. - powiedziała fryzjerka i zaczęła maltretować moje włosy rozjaśniaczem.
Po niecałych dwóch godzinach wyszliśmy z salonu fryzjerskiego. Moje włosy sięgały mi do połowy pleców i były w ciemnym odcieniu blondu.
- To teraz pójdziemy na obiad. Co powiesz na jakąś lekką sałatkę? - spytał Karl.
- W porządku.
Nagle w mojej głowie zapaliła się malutka lampeczka - Anthony. Przez dwa dni wcale o nim nie myślałam. Byłam tak pochłonięta sobą i swoją niedoszłą karierą. Co ja mam zrobić? Jak mam wrócić do domu po tym wszystkim? Co z naszym związkiem? Tęskniłam za nim. Nie wyobrażałam sobie życia bez niego i nie chciałam kończyć naszego kilkuletniego związku z takiego powodu. Bałam się o to czy on mi wybaczy to nagłe porzucenie go oraz to co mu powiedziałam przez wyjazdem.
Weszliśmy do ogromnej restauracji i usiedliśmy naprzeciwko siebie na samym końcu pomieszczenia.
- Kim jest ten Twój chłopak z zawodu? - spytał siwowłosy po jakimś czasie.
- Pracuje dorywczo, a oprócz tego gra na gitarze w takim jednym zespole.
- Nic dobrego z tego nie będzie, moja droga. Słyszałem waszą kłótnie, on na Ciebie nie zasługuje. Kto by pomyślał, że można w ten sposób traktować kobietę.
- Przecież to moja wina. Mogłam go zapytać o zdanie na temat mojego wyjazdu, a nie oznajmiać mu to kilka godzin przez opuszczeniem Bostonu.
Karl tylko westchnął i złożył zamówienie. Po kilkunastu minutach stały przed nami dwie, smacznie wyglądające sałatki....
___________________________
Ponownie bardzo krótki rozdział, przepraszam. ;_;
Mam do Was pewne pytanie dotyczące mojego drugiego bloga. Otóż chciałam tam wpleść kilka wątków z inną osobą niż Jimmy Page i nie mogę się zdecydować na to kto ma nią być. Myślałam o Micku Jaggerze, chociaż nie wiem czy jest tutaj osoba, która uwielbia go mniej więcej tak bardzo jak ja i która chciałaby o nim poczytać. Kolejną propozycją jest Jim Morrison. W związku z tym umieściłam tam ankietę, także proszę o zagłosowanie, bo aktualnie mam mały zator i nie wiem o czym pisać. ;_;
Krótkie, ale mi to odpowiada. Nie mam ostatnio za wiele czasu i jeszcze mój pies coś chce, zaraz wracam... Jezu, Jezu, myślał, że na stole stoi coś do żarcia, gapił się na tą reklamówkę i piszczał. ;_; I tak jest słodki. :D
OdpowiedzUsuńKarl... Kocham go! "Mam zawał" Hahahahahah hahhahahahahhaha hahahhahahhahahah hahahah Nie no, to było dobre. XD Ok, Karl jest zajebisty, kariera Maddie się rozkręca, ale... Ja bym na takie coś sobie nie pozwoliła (choć może to dlatego, że nigdy nie chciałabym być modelką.) Nie skróciłabym włosów! Nie schudłabym! No, przecież... Nie ważne.
Joe! Co z Joe! Maddie dzwoń, pisz, czy coś do Perry'ego! Musisz! No i tak sobie krzyczę i nagle zastanowiło mnie, co u Naomi? No, bo przecież ona była kandydatką na panią Tyler! Znaczy się, ja tak uważam. XD
Ale wracając do tematu Joe... Nie! Oni muszą być razem! Karl, kocham Cię, ale Joe będzie sławnym gitarzystą, opłaca się! I nawet nie mów, że nic z tego nie wyjdzie!
Krótki komentarz, łee...
Nie, to nie tak miało być. Komentarz miał być długi!
A co do drugiego bloga... Idę zagłosować.
Weny!
Jestem!
OdpowiedzUsuńHahahahaha, panikowanie Karla było świetne. :D
Tam, przeszkadza mu suknia, tam to, tam tamto. Dziesięć zawałów jednego dnia. xD
EJ
EJ
EJ
CO TO BYŁO JA SIĘ KURWA PYTAM?
IDĘ ZADŹGAĆ TEGO MAYA.
SKORO CHCE MIEĆ NAJCHUDSZE
TO NIECH MOŻE SAM ZOSTANIE MODELEM I ZRZUCI TĄ TUSZĘ, KTÓRĄ NAJPEWNIEJ MA?
SIĘ CZEPIAJĄ. CHOLERA. IDĘ GO ZABIĆ!
Ejjjjjj włosów się nie ścina. Tylko podcina, jak już trzeba, bo np rozdwajają się końcówki.
Sam Sebastian Bach mówił: "Don't cut your hair"- nie wiem, czy widziałaś takiego gifta. Seba się uśmiecha i właśnie to mówi, a Scotti siedzi za nim w czerwonej czapce. xD
http://38.media.tumblr.com/tumblr_m5wcfihRVM1r0dz1mo1_500.gif
To ten gift. xD
Właśnie, co z Joe? On przecież tam zawału dostaje, ewentualnie już pieprzy jakąś dziwkę.xD (Wybacz, Joe).
Noo zajebisty, Maddie. <3
Ej Karl mi się kojarzy z Paździochem z Kiepskich, hahahah XDD "Helena, mam zawał" :D
OdpowiedzUsuńA ten cały Ralph May mnie dobił. Dziewczyna z niedowagą i jeszcze ma schudnąć. Ja na miejscu Maddie zniechęciłabym się do modelingu. Kobiety - wieszaki wcale nie są sexy :// Poza tym Karl nagadał jej takich głupot o Anthonym, że mnie zdenerwował! Jeszcze przez niego się rozstaną...
Kochana, nie przejmuj się tym, że jest krótki C: Bo jest bardzo ładny i zgrabny XD
Buziaki ;***
Musisz schudnąć - no po co te modelki mają być takie chude?! Naprawdę nigdy tego nie zrozumiem... Ja od jakiś 3-4 lat staram się przytyć, a gdybym poszła do agencji modelek pewnie i tak kazali by mi się odchudzić i wtedy wrócić. xD Dobra, bo odeszłam od tematu rozdziału, a niestety nie mam dużo czasu na skomentowanie. :/
OdpowiedzUsuńJak do Maddy podcięła włosy?! Ja nigdy nie zgodziłabym się na to. :O Nie po to zapuszczałam je do bioder, żeby teraz je skracać. Ej! Znowu nie na temat... No i teraz już zostało mi serio niewiele czasu, więc jestem zmuszona kruciutko skomentować rozdział.
Nie ma to jak przeżyć milion zawałów jednego dnia. XDDDDD Nienawidzę tego Maya (tak się nazywa?). Jest okropny. A co z Joe? Mam nadzieję, że myśli o Maddie. To by było niestety na tyle...
Weny i czekam na następny!
Cholera, naprawdę jest krótki! Liczę, że kolejny będzie nieco dłuższy, co? Haha, oby!
OdpowiedzUsuńChudość, bladość, śmierć, styl, kasa, klasa, kurwa, co jeszcze? Moda? To jest moda? Przeraża mnie ten świat i zawsze przerażał, kiedy oglądam słynne Top Model (o zgrozo...) i tak patrzę na te biedne dziewczyny, to chce mi się czasem śmiać i płakać z żałości tego, co się tam dzieje. A Maddie? Cóż ten Ralph jej nagadał, że jak?! Skoro ma niedowagę i nawet Karl o tym wie i mimo wszystko ją zabrał ze sobą, do tego dziwnego świata...to z czego ona chce chudnąć?! Nie zgadzam się, jest piękna i niech się nie doprowadza do stanu tak zwanego ''wieszaka'', litości. I jeszcze włosy! Mnie by chyba szlag trafił, gdybym miała takie jak Madeleine i nagle jakiś znawca kazał je skracać, nie ma opcji!
Przechodząc dalej, co będzie z nią i z Anthonym? Jejku, już Ci chyba pisałam jak ja bardzo uwielbiam pisanie o nim w ten sposób, mistrzostwo... Maddie sama już się pogubiła w tym związku, czy w czym jest problem? Toksyna? Och, wspominała, że za nim tęskni, teraz ją chyba troszkę boli taka gwałtowna reakcja, jej konsekwencje. Ja tak bardzo nie chcę tego kończyć, dlatego też czekam na wieści, co będzie dalej.
Weny, miła Maddie, czekam na ciąg dalszy, oby dłużej było, haha! ❤️