Wzięłam papierosy i zapalniczkę z szafki, po czym odpaliłam mojego wiernego przyjaciela i wsadziłam go do ust głęboko się zaciągając. Poczułam się o wiele gorzej...
Wyrzuciłam resztkę przez okno i ociężałym ruchem wygrzebałam z szafy bieliznę, sukienkę, gruby sweter i poszłam do łazienki, aby doprowadzić swoje ciało do w miarę normalnego stanu.
Niecałe dwadzieścia minut później byłam już gotowa i nie przejmując się tym, że droga do ośrodka odwykowego zajmie mi dobre dwie godziny udałam się w wyczerpującą podróż.
♥ ♥ ♥
- Madeleine?! - krzyknęła Vivienne i mocno mnie przytuliła. - Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś Cię zobaczę. - westchnęła. - Bałam się, że już Cię tu nie będzie. Przedłużyli Ci pobyt? - odsunęłam się od dziewczyny i spojrzałam w jej niebieskie oczy - piękne jak zawsze.
- Tak, znajomy podrzucił mi troszkę wódki, dyrektor mnie przyłapał na piciu i jeszcze trochę tutaj pobędę. - powiedziała smutno i poszłyśmy na werandę, aby na spokojnie porozmawiać.
Drewniany dach chronił nas przed deszczem, ale zimne powietrze tego dnia było bezlitosne, a ja przeklęłam się w myślach, że przyszło mi do głowy założenie tak cienkiej sukienki, która odsłaniała praktycznie całe moje nogi, które już podczas długiej podróży zdążyły nieźle przemarznąć. Postanowiłam jednak znieść te niedogodności, w końcu nie w takich warunkach się żyło.
- Co u Ciebie słychać?
- A nic... chyba wszystko okej.
- Jesteś z Anthonym? - spytała dziewczyna, a ja w myślach zastanawiałam się dlaczego każdy musi mnie o to pytać. Najwidoczniej zapomnienie o nim nie było mi pisane.
- Nie. - odpowiedziałam krótko i spojrzałam na kilka nieznanych mi osób siedzących na ławce nieopodal nas. - Wiesz może co słychać u Leonardo, Charliego i Amy? - spytałam próbując zmienić temat.
- Leo i Charlie wyszli stąd niecały miesiąc temu, Amy zaraz po Twoim wyjeździe i od tamtej pory ich nie widziałam. - dokładnie przyjrzałam się twarzy mojej towarzyszki. Wyglądała jeszcze ładniej niż zwykle. - Jak widać tylko Tobie przyszło do głowy, aby mnie odwiedzić. - dodała z uśmiechem.
- Jakiś czas temu dowiedziałam się, że mam siostrę... - pochwaliłam się, a na samą myśl o mojej małej kruszynce się uśmiechnęłam.
- Naprawdę?! To świetnie! Jak ma na imię?
- Cassandra.
♥ ♥ ♥
Po niecałych dwóch godzinach byłam w drodze do domu. Ciężko mi było pożegnać się z Vivienne, strasznie się za nią stęskniłam. Byłoby cudownie, gdybym mogła się pomnożyć i mieć możliwość bycia jednocześnie w Bostonie, Mediolanie i San Diego. Dlaczego świat musi być taki wielki?
- Masz fajkę? - rozmyślenia przerwał mi wysoki mężczyzna, który był tak pijany, że nie mógł normalnie chodzić tylko cały czas się zataczał i o mało co na mnie nie wpadł. Zaprzeczyłam ruchem głowy zaczęłam nieco szybciej iść. W tamtym momencie byłam wściekła na siebie, za to że wyszłam od Vivienne tak późno. Niby nie bałam się ciemności, ani chodzenia po zmroku, ale tylko wtedy, gdy byłam w dobrze mi znanym miejscu, a te ścieżki były mi niemalże obce. W stu procentach ufałam znakom drogowym wskazującym jak dotrzeć do centrum....
Wbiegłam do domu w zawrotnym tempie, byleby jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym miejscu. Miałam serdecznie dosyć ulic, na których każdy człowiek, którego mijałam wydawał mi się podejrzany i miałam ciarki, gdy tylko obok niego przechodziłam. Nie miałam pojęcia co odbiło mi tego dnia. Całkiem niedawno moim domem był park, gdzie spędzałam samotnie całą noc i nie bałam się ani troszkę, a teraz...
- O, Madeleine, nareszcie jesteś, martwiłam się o Ciebie. - przywitała mnie Naomi i delikatnie przytuliła. - Musimy o czymś porozmawiać. - dodała po chwili.
Przytaknęłam ruchem głowy i weszłam do salonu, gdzie siedział Stanley. Delikatnie się uśmiechnęłam i zajęłam miejsce na fotelu naprzeciwko niego. Oczywiście Naomi stwierdziła, że nie ma gdzie siedzieć, bo do Stana nie ma zamiaru iść więc gniotłyśmy się we dwie na tak małej powierzchni.
- Stanley, powiedz jej. - wymamrotała nawet nie patrząc na chłopaka. Domyśliłam się, ze zapewne znowu się posprzeczali. Nie mieściło mi się w głowie to co oni wyprawiali. Jak można bez przerwy się o coś kłócić?! W dodatku o jakieś mało istotne sprawy.
- Dlaczego ja? Chyba umiesz mówić. - odparł chłopak i przewrócił w górze oczami.
- Boże, jaki z Ciebie idiota. - westchnęła brunetka i rozsiadła się na moich kolanach. - Więc... moja kochana, mamy dla Ciebie bardzo ważną wiadomość. Tylko przyjmij ją do siebie spokojnie, bo nie chcę zginąć na tym fotelu. - powiedziała Nao i szeroko się uśmiechnęła, a mnie aż trzęsły się ręce z nerwów, bo bałam się, że to będzie coś strasznego.
- Jedziemy na Woodstock. - odezwał się Stanely, a ja aż miałam ochotę zacząć skakać ze szczęścia. Na szczęście siedząca na mnie Naomi mi to uniemożliwiała, bo w przeciwnym razie zrobiłabym z siebie idiotkę.
- Musisz mi przerywać?! Ja chciałam to powiedzieć... - oburzyła się Nao i spojrzała z pogardą na swojego chłopaka.
- Przed chwilą powiedziałaś, żebym ja to powiedział.
- Możecie przestać? - spytałam w końcu, bo ich wymiana zdań zaczęła doprowadzać mnie do szału.
- Tak. - powiedzieli równocześnie przez co się zaśmiałam. W końcu przypomniałam sobie o tym, że nawet nie podziękowałam moim przyjaciołom więc najmocniej jak tylko umiałam przytuliłam brunetkę w wyniku czego obie wylądowałyśmy na podłodze. Śmiałyśmy się wniebogłosy, a Stanley zgrywał poważnego i zażenowanego naszym zachowaniem. Jego również przytuliłam i podziękowałam mu z pięć razy.
Byłam tak bardzo szczęśliwa. Najpiękniejszą wizją było spotkanie Janis. Jedynej, niepowtarzalnej Janis Joplin, która była dla mnie kimś po prostu wspaniałym.
- Pójdę się wykąpać. - powiedziałam po jakimś czasie i ruszyłam w stronę swojej sypialni, aby wziąć z niej piżamę i ręcznik. Otworzyłam dość sporą szafę, po czym prawie cała jej zawartość runęła na podłogę. Nie miałam pojęcia jak to się stało, że doprowadziłam mój pokój do takiego stanu. Zawsze dbałam o porządek i nie potrafiłam funkcjonować w bałaganie... postanowiłam, że jutro z samego rana wezmę się za porządki, a tymczasem powędrowałam do łazienki...
♥ ♥ ♥
Spojrzałam na zegarek stojący na szafce tuż obok łóżka. Była godzina trzecia rano. Obudziły mnie krzyki dochodzące z pokoju obok. Po chwili w mojej sypialni pojawiła się Naomi, której załzawiona twarz odbijała się w świetle księżyca. Szybko podniosłam się z łóżka i podeszłam do niej mocno ją przytulając. - P-powiedział, że mnie nienawidzi... - wyszlochała. W tym samym momencie usłyszałam wiązankę przekleństw z ust Stana i głośny trzask drzwi. Nao zaczęła jeszcze głośniej płakać, a ja nie miałam pojęcia co robić, jak ją pocieszyć. Miałam serdecznie dosyć ich kłótni. Nie rozumiałam tego jak ich związek mógł przechodzić tak wielki kryzys...
_________________________________________
Nareszcie dodałam ten rozdział. xD
Przez dwa dni nie miałam dostępu do internetu stąd też to małe opóźnienie.
Ostatnio zaplanowałam opowiadanie do 57 rozdziału więc właściwie to jak na razie będzie to strasznie nudne, ale mniej więcej w 20-22 rozdziale akcja powoli zacznie się rozkręcać. :D
Pozdrawiam. :))
Aaaaa!!!
OdpowiedzUsuńCzemu no?!
Było tak pięknie. Jadą sobie na Woodstock, a tu Naomi i Stanley wyskakują z kłótnią...
A jak to coś, kurde poważnego?
No i teraz w końcu poruszę temat Joe, Jimmy'ego i w ogóle.
Kiedy oni będą?
No, bo może być no ten, fajnie.
Nie wiem, mogliby rywalizować o Maddie, czy coś.
Albo będzie z Joe...
Albo z Jimmy'm...
Hyyy!
A jak z kimś innym?
O czym ja w ogóle pierdole?
Zapraszam do mnie na nowy rozdział :)
Weny!
No i się spieprzyło...
OdpowiedzUsuńMiałbyć Woodstock, a jest kłótnia i płacz. No i dlaczego? :((
Mam nadzieję, że zdążą się pogodzić.
Pozdrawiam i życzę weny ;***
Nooooooo! Ale się wszystko rozpieprzyło!
OdpowiedzUsuńDobrze, że Maddie odwiedziła Vivienne. Przynajmniej mają jakąs rozrywkę.
Nooooooooo
Mieli jechać na Woodstock, a tu się kłócą i nienawidzą. DLAAAAAAACZEGO?
A ja miałam nadzieję, że na Woodstocku będzie Aero i Maddie spotka Joe'go.
Suuuuuper rozdział i czekam na kolejny! <333333
Jesu Woodstock! Wyobrażam sobie jaką radość odczuwa Maddie, ahh...:3
OdpowiedzUsuńI jeszcze Janis! Kurde, gdyby w dzisiejszych czasach możliwe było zobaczenie jej na żywo! Kurde, nie mogę się doczekać relacji z Wodda ;D
Hm, jednocześnie pojawił się przykry wątek... Kurczę. od początku nie lubiłam Stanleya, za to lubiłam Naomi. Mam nadzieję, że jakoś się to wszystko ułoży... Chociaż może lepiej by było, jakby się rozstali...? I potem Nao z Maddie razem pojechałyby na Wooda, mając Stana w dupie, o tak!
Nie no, nie będę tu snuła zbyt pochopnych wniosków XD
I fajnie, że Maddie odwiedziła Vivienne. Dla kogoś w ośrodku odwykowym to musi wiele znaczyć...
Ogólnie świetny rozdział, serio! :DD
Czekam na ciąg dalszy!
Hugs, Rocky.