"Szczęście można znaleźć w najmniejszym ziarenku pustynnego piasku..."
~ Paulo Coelho
- Maddie! - krzyknęła Charlotte próbując mnie przytulić. Sięgała mi mniej więcej do pasa więc miała utrudnione zadanie. Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam małą na ręce idąc w stronę bawialni.
- To co chcesz robić? - zapytałam.
- Hm... a może pójdziemy na spacer? - zaproponowała, a ja natychmiast się zgodziłam.
- Ale najpierw musimy powiadomić panią Gabrielle, że Cię zabieram. - dziewczynka pokiwała głową ze zrozumieniem i podała mi swoją małą rączkę. - Cześć! Mogłabym iść z Charlotte na krótki spacer? - zapytałam po przekroczeniu gabinetu blondynki.
- Oczywiście, że tak. - Gabi ściągnęła okulary z oczu i uśmiechnęła się do nas promiennie.
- A mogę ja też iść? - nagle na progu pomieszczenia pojawiła się zmęczona Erin. Gabriella przytaknęła jej ruchem głowy, po czym wyruszyłyśmy.
- Maddie, a wiesz, że pani Gabriella i pani Amanda nie pozwalają nam mówić do siebie po imieniu tylko "pani" i później nazwisko? - oznajmiła oburzona Erin.
- No właśnie! A Ty jesteś super, Maddie! - dodała Charlie.
Uśmiechnęłam się szczerze, dumnie maszerując zaludnionymi ulicami San Diego. Po chwili różowy kapelusik Charlotte strącił mocno wiejący tego dnia wiatr w wyniku czego musiałam udać się w pogoń za zgubą.
- To chyba pani... - wysoki mężczyzna podał mi kapelusz na co mu podziękowałam i wróciłam do dziewczynek.
Erin nalegała, abyśmy poszły na plażę, co oczywiście było mi na rękę, bo od dziecka uwielbiałam na niej przebywać. Po dotarciu na miejsce rozsiadłyśmy się na złocistym piasku i patrzałyśmy na słońce płonące wysoko na oblanym szkarłatem niebie.
Moje towarzyszki nie należały do zdecydowanych osób więc już po chwili byłyśmy w drodze nad jezioro...
♥ ♥ ♥
Słońce bezlitośnie ogrzewało moją skórę nie dając jej ani chwili wytchnienia. Po niedługim czasie miałam dosyć upałów i chciałam jak najszybciej znaleźć się w San Diego, w miejscu, gdzie nigdy nie miałam powodów do narzekania na pogodę. Dwa tygodnie temu listonosz przyniósł starannie zapakowany list od mojej mamy. Zdziwiłam się, bo nigdy do mnie nie pisała. W przeciwieństwie do mnie - co miesiąc wysyłałam jej list z kilkoma słowami na temat tego co się u mnie dzieje i jak się trzymam, ale nigdy nie otrzymałam odpowiedzi... aż do tamtego czasu.
"Kochana Madeleine.
Piszę do Ciebie, bo razem z tatą uznaliśmy, że powinnaś wiedzieć o tym co ostatnio wydarzyło się w naszym życiu. Dwa tygodnie temu przyszła na świat Twoja siostra. Ma na imię Cassandra, jest zdrowa jak rybka.
Lekarz od samego początku mojej ciąży mówił, że szansa na urodzenie dziecka jest niewielka. Mam już czterdzieści pięć lat i wiadomo, że nie jest to dobry wiek na rodzenie dzieci. Mimo to udało się, przyszła na świat malutka dziecinka, którą kochamy całym sercem.
Tata pracuje w hotelu jako recepcjonista. Nie mamy zbyt dużo czasu dla siebie, ale liczy się to, że Cassie ma szanse na normalne dzieciństwo.
W kopercie są pieniądze, zapewne już je zauważyłaś. Proszę, kup za nie bilet i przyleć do nas. Strasznie się za tobą stęskniliśmy!
Kochamy Cię, rodzice.
Peace and love! "
Maszerowałam ulicami, które mimo zmian w architekturze wciąż były mi doskonale znane i przypominały beztroski czas mojego dzieciństwa i okresu dojrzewania. Gdy znalazłam się przed sporych rozmiarów podłużną kamienicą głośno westchnęłam i niepewnym ruchem zapukałam kilka razy w mahoniowe drzwi. Stresowałam się jak rzadko kiedy.
- Maddie?! Skarbie! - mama upuściła patelnię na ziemię i mocno mnie do siebie przytuliła. Położyłam torbę na podłodze i również ją objęłam. Szeroko się uśmiechnęłam, a po moim policzku popłynęła łza szczęścia. Po chwili z oddali usłyszałam głośny płacz dziecka. Mama natychmiast się ode mnie oderwała i uprzednio chwytając mnie za rękę potruchtała w stronę mojego dawnego pokoju. Gdy zajrzałam do środka byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Pomieszczenie wyglądało po prostu pięknie. Ściany były pomalowane na jasny odcień różowego, a na jednej z nich były białe paski. Nad maleńkim łóżeczkiem wisiał obraz przedstawiający łąkę, dokładnie ten sam, który narysowałam mając bodajże dziesięć lat. Na ścianie naprzeciwko drzwi wisiało kilka szafek w jasnym odcieniu brązu, a na środku pokoju leżał kremowy dywan.
- Poznaj naszą małą Cassie. - wyszeptała mama i stanęła tuż obok mnie spoglądając raz na mnie, raz na malutką istotkę zawiniętą w błękitny koc.
- Jaka ona śliczna... - mama podała mi dziewczynkę, a ja nie bardzo wiedziałam co mam robić. Była taka mała...
Usiadłam po turecku na dywanie i położyłam Cassandrę na swoich rękach. Dziewczynka zaśmiała się ukazując swoje wybrakowane uzębienie, a właściwie to jego kompletny brak i zaczęła miętosić w swoich malutkich rączkach moje włosy. Uroniłam kilka łez i spojrzałam na mamę, która wyglądała piękniej niż kiedykolwiek. We włosach sięgających niemal do pasa miała powplatane kolorowe koraliki i zrobione kilka drobnych warkoczyków. Jej niebieskie oczy były przepełnione miłością i szczęściem, a z pełnych, malinowych ust nie znikał uśmiech.
- Tak się cieszę, że w końcu nas odwiedziłaś... opowiedz co u Ciebie, jak się miewa Joe, co u Naomi?
- Joe wyjechał do Bostonu, u Naomi wszy...
- Jak to wyjechał?! - przerwała mi mama nie kryjąc swojego zaskoczenia.
- Chciał założyć zespół. - odpowiedziałam jak gdyby była to najnormalniejsza rzecz na świecie. W sumie to chyba była... z biegiem czasu zaczęłam rozumieć to, że drogi większości osób się w końcu rozchodzą i nadchodzi taki moment, gdy muszą się rozstać.
- Boże... jak on mógł. - westchnęła oburzona kobieta.
- Mamo, to już nieistotne. Porozmawiajmy o czymś innym. - odparłam i zaczęłam bawić się z moją siostrą, która zaczęła cichutko popłakiwać, bo od dłuższego czasu nikt nie zwracał na nią uwagi.
Wieczorem w domu pojawił się tata. Był zaskoczony moją wizytą, ale po chwili bardzo się ucieszył i podobnie jak mama zaczął wypytywać o wszystko co się u mnie działo przez te dwa lata. Oczywiście nie wspominałam im ani o wypadku ani o odwyku, bo nie chciałam ich martwić, poza tym po zarówno jednej jak i drugiej sprawie nie było już śladu. Może z wyjątkiem niewyleczonej anemii i leków, których od dobrych kilku miesięcy nie zażywałam.
- Madds, my z tatą prześpimy się na dywanie w pokoju Cassie, a Ty będziesz spać w salonie. - oznajmiła mama.
- Nawet nie żartuj. Wy śpijcie u siebie, a ja u Cassie. Chyba się z nią dzisiaj nie rozstanę. - powiedziałam z uśmiechem. Mama pocałowała najpierw mnie, a później Cassandrę w policzek i wyszła z pokoju zamykając drzwi.
Doszłam do wniosku, że tego dnia moja mała siostrzyczka stała się moim największym uzależnieniem. Była po prostu cudowna. Miałam ogromną nadzieję, że kiedyś poszczęści mi się tak samo jak moim rodzicom i będę miała taką małą, słodką córeczkę.
♥ ♥ ♥
- Miłego spaceru!
Uśmiechnęłam się do Cassandry i z niemałym trudem otworzyłam drzwi frontowe wychodząc na upalne, mediolańskie powietrze. Duży kapelusz minimalnie chronił moje oczy przed natarczywymi promieniami słonecznymi, które w tamtym miejscu były naprawdę bezlitosne.
Współczułam Cassie, że musi jechać w tym nieszczęsnym wózku, w którym zapewne było jej milion razy goręcej niż mnie.
- Pójdziemy na parku? - zapytałam, a jako odpowiedź uzyskałam zabójczo słodki uśmiech...
__________________________________
Boże, co za wstyd. Zabijcie mnie, spalcie na stosie, co tylko chcecie. ;_; Dwa tygodnie temu miałam nadrobić zaległości, ale oczywiście do tej pory tego nie zrobiłam i obawiam się, że uda mi się to dopiero w wakacje.
Myślałam, że to już koniec z poprawianiem ocen, ale oczywiście się przeliczyłam i w poprzednim tygodniu musiałam napisać kilka sprawdzianów, dlatego też rozdział pojawił się dopiero dzisiaj. Wiem, że (jak zwykle) jest krótki, ale chyba nie potrafię napisać czegoś dłuższego.
Jeszcze raz BARDZO przepraszam za niekomentowanie, w większości także nieczytanie Waszych blogów.
A teraz kolejna informacja (głupia wymówka). Do 20 czerwca powinnam uwinąć się z napisaniem 3-4 rozdziałów, a później wyjeżdżam na dwa tygodnie do Stanów, także nic się w tym czasie nie pojawi.
Jestem pewna, że w lipcu blog nabierze trochę życia. xD
A, mam nadzieję, że wybaczycie mi kolejną zmianę wyglądu. xD Zamiast komentować to ja się bawię w grafika... w każdym razie ten wygląd mi się dosyć podoba, mam nadzieję, że trochę tutaj pobędzie. xD
A, mam nadzieję, że wybaczycie mi kolejną zmianę wyglądu. xD Zamiast komentować to ja się bawię w grafika... w każdym razie ten wygląd mi się dosyć podoba, mam nadzieję, że trochę tutaj pobędzie. xD
+ z kim się spotkam na koncercie Aerosmith? :3
Chuj z tym, że nie zdążyłaś komentować :)
OdpowiedzUsuńWażne, że napisałaś kolejny rozdział.
Niestety jestem dopiero po szkole i jeszcze normalne myślenie mi nie wróciło :(
Dlatego jedyne co mogę powiedzieć, to, to że mi się podoba rozdział.
Wygląd jest zajebisty <333
Aerosmith? Koncert? Nie wiem czy jadę ;_;
Mama trzyma mnie w niepewności, a teraz pewnie jeszcze zabije, bo na koniec roku mam 4 z historii :(((
Więc u mnie (jeszcze nie pewna) żałoba.
Czekam na następny!
I powrót Joe!
I pojawienie się Stevena!
Do zobaczenia (może) na koncercie!
Bardzo dziękuję za wyrozumiałość, opinię i trzymam kciuki, abyś pojechała na koncert! :3
UsuńUps xD
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam i komentarz napiszę wieczorkiem albo jutro <3
XOXOX
Ze mną na Aero się spotkasz ha! ♡♡♡
OdpowiedzUsuńDo stanów? O kurcze ale zazdroszczę xd sporo bym oddała żeby też pojechać ^^
Ale do rozdziału - zaskoczył mnie zupełnie! Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw
.. siostra, rodzice i rodzinny dom... ciekawie. A jeszcze bardziej ciekawi mnie co tam się wydarzy w następnych rozdziałach :)
Wybacz ze tak krótko ale pisze z telefonu xd.
także no życzę weny!
Hugs, Rocky.
O, to bardzo fajnie. Spotkamy się mentalnie. xD
UsuńWłaściwie to mnie też zaskoczyło spotkanie Maddie z rodzicami i Cassie, bo zazwyczaj mam wszystko zaplanowane, a to pojawiło się tak niespodziewanie. :o
Nie masz za co przepraszać, każdy Twój komentarz jest świetny, niezależnie od długości. :D
Pozdrawiam!
Po pierwsze to PIĘKNY WYGLĄD! Nie zmieniaj, bo serio świetny! :3
OdpowiedzUsuńRozdział mi się bardzo podobał. Fajnie, że Maddie ma siostrę i tak dobry kontakt z rodzicami.
Nie mogę się doczekać powrotu Joe, o ile w ogóle wróci. Potrafisz zaskakiwać więc nie zdziwiłabym się, gdyby Perry kompletnie olał swoją ukochaną i zajął się tymi wszystkimi rockmeńskimi sprawami. xD
Po nagłówku wnioskuję, że w opowiadaniu pojawi się Jimmy, tak? *-* Jeśli tak to.... to nie wiem, ale będę bardzo zadowolona. xD
ZE MNĄ SIĘ SPOTKASZ NA AEROSMITH! Tak jakby... bo zapewne się nie zobaczymy, mimo że wiem jak wyglądasz. xD Jeśli mogę zapytać to gdzie masz zarezerwowane miejsce? :3
Pozdrawiam i życzę weny! :*
No właśnie! Nikt nie powiedział, że wróci. xD
UsuńTak, Jimmy pojawi się za jakiś czas. ;_;
Miejsce mam niestety w strefie vip, bo rodzice stwierdzili, że nie będę "pałętać się koło jakiś gości w glanach na płycie"...
TO JEST ZAJEEEEEEEEEEEEEEEEEBISTE!
OdpowiedzUsuńMADDIE MA SIOSTRĘ!!!!!!!!!!! OOOOOO
A KIEDY JOE?!!!!!!!!!!!!
CO BĘDZIE DALEEEEEJ?!!!!!!!]
ODDAJ MI BILET NA AERO!!!!1 ;((((((((((((( JA NIE JADĘ :(((((((((((((((((((((
WYGLĄD SUPER!
Cholerka, ależ Ci zazdroszczę tego wyjazdu i koncertu... :C
OdpowiedzUsuńRozdział taki... słodki? Uważam, że dzieci (ale takie malutkie) są kochane, więc bardzo mi się spodobał.
No i przeczytałam tę nową notkę, szkoda... Mam nadzieję, że będziesz się dobrze bawić.
Buziaki ;****