10 maja 2014

Rozdział 6 - Love in the new year

     "Jest tyl­ko jed­no szczęście w życiu, kochać i być kochanym. "
~ George Sand 
  Kolejne dni mijały niezwykle szybko. Zamieszkałam u Anthony'ego, raczej na stałe. Przez to nasze wspólne pomieszkiwanie nasze relacje jeszcze bardziej się polepszyły i chciałam spędzać przy nim każdą wolną chwilę, on ze mną również, a przynajmniej tak mi powiedział. Dzisiaj mieliśmy piękny dzień, czyli trzydziesty pierwszy grudnia, Sylwester, jeden z najlepszych dni w ciągu całego roku. Wraz z Joe wybieraliśmy się do Naomi i Stanley'a. Blondyn niedawno zaczął pracować jako kelner w eleganckiej restauracji więc było ich stać na zakup małego mieszkania. Ja natomiast utrzymywałam się ze sprzedaży rysunków co jak najbardziej mi odpowiadało.
Była już siedemnasta, a o dziewiętnastej mieliśmy zjawić się na Lord Street. Założyłam brązową, krótką spódniczkę i kwiecistą koszulę z długim rękawem oraz nieodłączny element mojej garderoby, czyli czarne trampki przed kostkę. Z włosów wyjęłam wszelkie koraliki i odplątałam warkoczyki, które już dawno temu mi się znudziły, ale nigdy  nie chciało mi się tego robić. Na sam koniec dokładnie rozczesałam moje długie, ciemne kłaki.
Joe wyglądał bosko, ale w jego przypadku była to rutyna. Jakimś cudem namówiłam go na to, aby zapuścił włosy. Sięgały mu mniej więcej za łopatki. Do tego skórzane spodnie i czarna rozpinana koszula, już widziałam zazdrosne spojrzenia dziewczyn z tej całej imprezy...
Objęliśmy się w pasie i wyruszyliśmy. Dom Nao i Slanley'a znajdował się dość daleko stąd, ale nie był to kłopot, bo mieliśmy ponad godzinę, poza tym krótkie spóźnienie raczej nikomu by nie zaszkodziło. Zapewne nawet nikt by tego nie zauważył, moja przyjaciółka zaprosiła jakieś czterdzieści osób. Zastanawiałam się jak wszyscy się tam pomieszczą...
Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do sklepu monopolowego po kilka butelek wina, w końcu nie wypadało przyjść z pustymi rękoma. Zapłaciliśmy po połowie. Chyba zapomniałam wspomnieć... Joe razem z jakimś znajomym, bodajże Tomem założył zespół. Jak na razie nic z tego nie wynikło, ale... może kiedyś.
- Maddie, masz pająka na ramieniu. - Joe delikatnie się ode mnie odsunął, a w jego głosie doszukałam się nutki przerażenia. No tak, zapomniałam, że Anthony od zawsze brzydził się wszelkim robactwem. Przewróciłam w górze oczami i zrzuciłam z siebie małych rozmiarów pajączka. - Uff, to było okropne. - skwitował brunet.
Po niecałych dwudziestu minutach znaleźliśmy się pod docelowym miejscem. Już z oddali można było usłyszeć głos Janis Joplin. Nie trudziliśmy się z pukaniem i po prostu weszliśmy do środka. Po krótkim obeznaniu okazało się, że połowa osób jest w ogródku, który należał do wszystkich mieszkańców kamienicy, ale najwidoczniej nikogo z sąsiadów nie było w domu, gdyby było inaczej to podejrzewam, że policja zdążyłaby zainterweniować. Lekko uśmiechnęłam się do Joe i chwytając go za rękę podeszłam do Naomi, która samotnie siedziała pod drzewem i popijała wódkę.
- Cześć! Co tak sama siedzisz? - spytałam zachodząc ją od tyłu.
- O, cześć... Stanley musiał iść dzisiaj do pracy. - wymamrotała upijając kolejny łyk wysokoprocentowego trunku.
- Akurat dzisiaj?!
- Ta... a gdzie zgubiłaś Anthony'ego? - spytała brunetka. Lekko się rozkojarzyłam, bo jeszcze przed chwilą był tuż obok mnie, ale nie specjalnie się tym przejęłam więc tylko wzruszyłam ramionami i usiadłam obok mojej przyjaciółki otwierając wcześniej zakupione wino.
- Jakie masz postanowienia noworoczne? - Naomi zaśmiała się na co jej zawtórowałam. Gdy byłyśmy małe zawsze wszystko szczegółowo planowałyśmy. Począwszy od planu przejęcia kontroli nad światem kończąc na planach na przyszłość.
-  Hm, jeszcze nie, możesz zacząć.
- No dobrze, to... chciałabym pojechać na Woodstock, znaleźć jakąkolwiek pracę. Przydałaby się też jakaś moc, żeby sprawić, aby każdy był szczęśliwy, a w szczególności Ty i Joe. I to chyba tyle, teraz Twoja kolej.
- Szczerze mówiąc to nie mam pojęcia. Nie mam żadnych postanowień, co będzie to będzie.
Położyłam głowę na ramieniu brunetki i wpatrywałam się w gwiazdy, których o tej godzinie było jeszcze malutko.
- Chodź się przejść. - zaproponowała Naomi. Przystałam na jej propozycję i ociężałym ruchem podniosłam się z trawy. W salonie zauważyłam Joe'go, który rozmawiał z jakimiś dziewczynami. Byłam nieco zawiedziona, ale przecież nie mogę być zazdrosna o każdą osobę. Zerknęłam jeszcze na zegarek, była dopiero dwudziesta, czyli do północy dużo czasu.
Wraz z brunetką zaczęłyśmy kierować się w stronę centrum miasta. Powoli zaczynało się ściemniać. Na ulicy można było spotkać przeróżnych ludzi; odzianych w garnitury, eleganckich mężczyzn, młode dziewczyny wyglądające jak prostytutki oraz chłopaków w lateksowych spodniach i natapirowanych włosach.
- Potrzebują panienki czegoś? - niespodziewanie tuż obok nas zjawił się podejrzany typ w czarnym kapeluszu i długim, skórzanym płaszczu. Spod wielkiego okrycia głowy wystawały czarne włosy sięgające do ramion. W pewnej chwili mężczyzna odsunął swój płaszcz, a w środku znajdowało się mnóstwo strzykawek z heroiną i biały proszek w przeźroczystym opakowaniu. Wyciągnęłam z kieszeni spódniczki kilka banknotów i zapłaciłam czarnowłosemu. Już po chwili miałam w dłoniach dwie działki. Doskonale wiedziałam, że nie powinnam i że obiecałam sobie zakonczenie przygód z wszelkimi używkami, ale nie potrafiłam.
Naomi spojrzała na mnie nieco zdziwionym wzrokiem po czym również dokonała "transakcji" z dilerem.
- Joe mnie zabije za to, że Ci pozwoliłam. - powiedziała, gdy byłyśmy już z dala od tamtego miejsca.
- O niczym się nie dowie... poza tym nie ma prawa mi niczego zabraniać. - wzruszyłam ramionami i usiadłam na ławce. Wyciągnęłam strzykawkę z kieszeni i położyłam ją sobie na kolanach. Nie miałam paska więc Nao pożyczyła mi chustkę, którą miała we włosach. Obwiązałam nią ramię i już po chwili igła zatonęła w moich spragnionych żyłach. Odwiązałam chustkę i podałam ją mojej przyjaciółce, która zrobiła to samo co ja przed chwilą.  Na mojej twarzy zagościł błogi uśmiech, a oczy mimowolnie się przymknęły. Spędziłam w takiej pozycji kilka minut po czym wróciłyśmy do domu...

♥ ♥ ♥ 
   - Kocham Cię, Madeleine. - wyszeptał Joe całując mnie w usta.
Staliśmy na wzgórzu, z dala od mieszkania Naomi i Stanley'a, a nasze oczy dopieszczał przecudowny krajobraz. Jak zwykle przez ilość spożytego alkoholu przegapiłam północ. Od tamtej pory zdążyłam nieco wytrzeźwieć. Była godzina pomiędzy czwartą, a piątą rano.
- Ja Ciebie też, Joe. - odpowiedziałam  po chwili.
Mocno się przytuliliśmy, a ja dziękowałam Bogu za to, że dał mi wszystko czego pragnęłam. W tamtej chwili klasyfikowałam się jako najszczęśliwsza kobieta na ziemi, miałam przy sobie kochającego, przystojnego mężczyznę, przyjaciółkę, dom. Pomińmy kwestię marnego zdrowia....
- Wracamy? - spytał Anthony przelotnie całując mnie w szyję. Przytaknęłam ruchem głowy i wyruszyliśmy w stronę naszego Mounthoolie Lane...

♥ ♥ ♥ 
  Rano obudziłam się leżąc nago w łóżku. Powoli oderwałam głowę od poduszki, ale po chwili położyłam ją z powrotem, bo niemiłosiernie bolała mnie głowa. Obok mnie leżał Joe w nieco dziwnej pozycji, ale to u niego norma, bynajmniej mnie nie przygniótł. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Na podłodze leżało kilka pustych butelek wina, puszek po piwie, paczka fajek i dwie opróżnione strzykawki. Niczego nie pamiętałam z dzisiejszej nocy, a właściwie to ranka. Pamięć urywała się w momencie, gdy staliśmy na jakimś wzgórzu i szeptaliśmy do siebie jakieś miłe słówka.
- Moja głowa...kurwa - wymamrotał Joe odwracając się w moją stronę. - Maddie.... co my wczoraj robiliśmy? 
- Nie przeklinaj! - powiedziałam podniesionym głosem. 
- Przepraszam. - brunet się do mnie przybliżył i położył głowę i rękę na mojej klatce piersiowej. 
- Joe, nie mogę oddychać. - zaśmiałam się i poczochrałam chłopaka po włosach.
- Mówiłaś coś? - spytał i przygniótł mnie całym ciężarem ciała jednocześnie łaskocząc mnie w talii. 
- Nie, tylko nie to... Joe, przestań! 
Zaczęłam się wierzgać po całym łóżku i śmiałam się co najmniej jakbym miała nie po kolei w głowie. Po kilkunastu sekundach Anthony się nade mną zlitował i zakończył "torturowanie" mnie.
Położyliśmy się obok siebie na łóżku i wtedy przyszedł mi do głowy plan zemsty. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwróciłam się do Joe plecami. Napięłam mięśnie i próbowałam zrzucić bruneta z łóżka. 
- Maddie.. co Ty.... ała! 
- Hahaha! - widok rozkojarzonej miny Anthony'ego był wprost komiczny. - Teraz mnie boli tyłek...
- Pomasować? - spytałam sarkastycznie i usiadłam na skraju łóżka. 
- No. 
- Żartowałam! - zaśmiałam się, a już po chwili zostałam brutalnie posadzona na kolanach chłopaka. Zlustrowaliśmy wzrokiem swoje twarze i złączyliśmy się w długim, namiętnym pocałunku.
- A w ogóle to mamy już tysiąc dziewięćset sześćdziesiąty dziewiąty rok! - powiedział odkrywczo Joe...

6 komentarzy:

  1. O kurwa...Ten rozdział jest w kosmos wyjebisty! :OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudownie, jak ja kocham klimat Twoich rozdziałów <3 ;*
    Joe, nie gadaj z żadnymi dziewczynami, bo Ci wpierdolę!!! xD
    No i mamy założenie zespołu! Taak! ;D
    Jest super!
    Buziaki i weny ;*****

    OdpowiedzUsuń
  3. Uch, znowu zawiało romantyzmem hihi <3 Nie no wszystko super i świetnie, naprawdę. Taki luźny rozdzialik, ale bardzo miło się czytało. Jedyne, co mnie zmartwiło, to moment w którym Maddie zażyła heroinę ;-; Mam nadzieję, że nie pogorszy się jej zdrowie, ani nic.
    No, czekam na następny!
    I sorry, że tak krótko, ale zasypiam na stojąco XD

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest zajebiście. Rozdział cudowny tylko...JOE OGARNIJ SIĘ DZIECKO I NIE ROZMAWIAJ Z ŻADNYMI DZIEWCZYNAMI. MASZ MADDIE!!!
    No, ale dlaczego Maddie znowu bierze? Czemu? Przecież może wszystko znowu tak no pierdolnąć...Kurwa! Jestem jakąś sierotą. Wylałam wodę na klawiaturę. Ja pierdole...
    Ale wracając do rozdziału jest świetny.
    Nareszcie założyli zespół :)))
    Czekam na następny rozdział.
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki niesamowicie pozytywny rozdział, aż nie mogłam się nie uśmiechać czytając go :D
    Hmm... Naomi chyba wpędzi naszą małą Madds w jakieś dziwne problemy typu: uzależnienia.
    Oby Dżo zareagował, bo go zabiję :( I u Ciebie i u siebie xD (jakkolwiek by to brzmiało).
    Dobra mój mózg nie chce pracować nad tym komentarzem azaliż już myśli o przeczytaniu następnego! To ja lecę do VII notki <3
    PS kurde no muszę to powiedzieć, choćbym nie wiem jak nie chciała ;__; Apropos słowa "bynajmniej" to jest różnica pomiędzy "bynajmniej", a "przynajmniej"
    nie gryź, nie bij proszę ;_;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie pogryzę, nie pobiję, dziękuje za takie przydatne poprawki, aż mi jest czasami wstyd za moje błędy. ;_;
      Bardzo dziękuję za komentarz! :D

      Usuń