29 kwietnia 2014

Rozdział 2 - Always with you

     "Ona kocha go bardziej niż on kiedykolwiek będzie wiedział. On kocha ją bardziej niż kiedykolwiek to okaże."
~ Kurt Cobain

  Leżeliśmy wtuleni w białej pościeli po bardzo upojnej nocy, którą bez wątpienia można zaliczyć do jednej z tych najcudowniejszych w moim życiu.
- Anthony? - szepnęłam do smacznie śpiącego bruneta próbując go obudzić. Nudziło mi się, z resztą jak zwykle, a on najchętniej całe dnie i noce spędzałby w łóżku. Westchnęłam ciężko i położyłam się na jego klatce piersiowej zataczając na niej malutkie serduszka. Jeszcze kilka razy wymówiłam imię mojego chłopaka, a kiedy i to nie poskutkowało włożyłam na siebie bieliznę, koszulę Anthony'ego i wzięłam z szafki paczkę papierosów oraz zapalniczkę. Udałam się na zewnątrz.
 Noce spędzane z dala od natury były dla mnie nieco uciążliwe. Z jednej strony lubiłam zaczynać dzień w objęciach mojego ukochanego, a z drugiej czułam się jak w klatce. Brakowało mi naturalnego budzika w postaci ptaków wyśpiewujących serenady, gwiazd, liści, wszystkiego.
Położyłam się na trawie i zapaliłam fajkę obserwując bezchmurne niebo i unoszący się dym. 
Tak właśnie minęła kolejna godzina mojego życia. Podniosłam się z ziemi i wróciłam do środka. Anthony jeszcze spał... a była już siódma rano! Wdrapałam się na łóżko i usiadłam na nim okrakiem. Zaczęłam przesuwać dłonią po jego nagim torsie.
- Joe, wstań! - wyjęczałam żałośnie. Chłopak zaśmiał się kpiąco i ani drgnął.
- Co? Nigdy nie mówiłaś do mnie Joe..... - wyszeptał zaspanym tonem.
Uśmiechnęłam się i ułożyłam swoje ciało na jego umięśnionym brzuchu obcałowując każdy skrawek jego szyi. Nic sobie z tego nie robił. Nawet mnie nie dotknął! Spojrzałam w jego ciemne, mieniące się oczy i zsunęłam kołdrę z bruneta. Pogroził mi palcem jakbym była małą dziewczynką, która coś przeskrobała. Gdy zaczęłam przesuwać dłonią coraz bardziej w dół w końcu się odezwał.
- Dobrze, wstaję! To co chcesz robić? - spytał podnosząc się z pozycji leżącej. Usiadł na skraju łóżka, a ja na jego kolanach.
- Hm... o wiem! Zagraj mi coś! - powiedziałam dość głośno i objęłam bruneta za szyję całując go w policzek.
Anthony zaśmiał się i sięgnął po gitarę. Wyszliśmy na zewnątrz i usiedliśmy na trawie. Joe oparł się plecami o ścianę przyczepy, a ja usiadłam mu na kolanach robiąc miejsce dla instrumentu. Wpatrywałam się w jego palce sunące po gryfie. Joe był niewątpliwie jednym z najbardziej utalentowanych ludzi jakich dane mi było spotkać lub usłyszeć.
- Pójdziemy się przejść? - spytał, gdy skończył grać utwór Mercy Mercy. Przytaknęłam ruchem głowy i zeskoczyłam z jego kolan. Wstąpiliśmy do przyczepy, aby skompletować resztę naszych ubrań i poszliśmy na spacer.
Tego dnia temperatura była znacznie mniejsza niż wczoraj. Ludzie na ulicy byli otuleni swetrami lub cienkimi kurtkami. Przeciskali się przez oblężone ulice spiesząc się jak mniemam do pracy lub szkoły. Osobiście nigdy nie uczęszczałam do tej instytucji. Wiedzę nabywałam w domu. Moja mama skończyła studia, była bardzo mądrą kobietą. Uczyła mnie tego co mnie interesowało. Od zawsze lubiłam historię, ciekawiło mnie wszystko to co działo się na przestrzeni lat. Uwielbiałam chłonąc wiedzę na temat religii, kultur i języków. Myślę, że mogę nazwać się poliglotką. Biegle mówię po włosku, hiszpańsku, francusku, angielsku, niemiecku i rosyjsku. Gdy miałam dwanaście lat z pomocą taty próbowałam nauczyć się języka japońskiego, ale szło mi to bardzo opornie, z upływem lat w mojej pamięci pozostały tylko nieliczne wyrazy.
Wraz z Anthonym znaleźliśmy się na plaży. Mimo pogody, która dzisiejszego dnia, jak już zdążyłam wspomnieć nie dopisywała ludzi było całkiem sporo. Rozsiedliśmy się na piasku przy samym morzu i rozmawialiśmy o przyszłości...
- Kiedyś będę grał w zespole. Usłyszą o mnie całe Stany! - powiedział entuzjastycznie Joe. Nie wątpiłam w to i nigdy nie zwątpię. Zawsze będę kibicować mu w dążeniu do celu.
- A ja będę dziewczyną najsławniejszego gitarzysty na świecie. - westchnęłam z uśmiechem spoglądając w jego stronę. Wyglądał jak zwykle przecudownie. Jego kręcone, długie włosy delikatnie powiewały pod wpływem wiatru, a ciemne, mieniące się oczy wpatrywały się we mnie jak w obrazek.
- Myślisz, że będziemy razem już do końca?
- Nie wiem, Joe. Jesteśmy młodzi, zapewne kiedyś znajdzie się coś co nas rozdzieli.
Przez dłuższy czas milczeliśmy. Zastanawiałam się nad tym co przed chwilą powiedziałam. Anthony grał w kilku  zespołach, ale nigdy nie udało im się osiągnąć czegoś więcej niż kilka koncertów w mało znanym klubie. Jeśli kiedyś by się powiodło.... oboje wiemy jak wygląda życie rockmenów. Nie jestem osobą, która jeździłaby po całym świecie i czekała w najbardziej luksusowych hotelach na to aż mój facet się pojawi i spędzi ze mną trochę czasu. Być może tylko teraz tak mówię, a w przyszłości będę robić coś całkiem sprzecznego z moimi poprzednimi słowami. Kto wie...?
- Kiedy jedziesz do Los Angeles? - spytał brunet po kilkunastu minutach.
- O kurde... kompletnie o tym zapomniałam. To już za dwa dni! Pojedziesz z nami, prawda?
- Jasne, że pojadę. - odparł z uśmiechem.
Zapewne zastanawiacie się co takiego wydarzy się w Mieście Aniołów. Za dwa dni miał się tam odbyć koncert Jefferson Airplane, a ja koniecznie musiałam się tam zjawić...
_________________________________
Kolejny nudny rozdział, mam nadzieję, że mi wybaczycie. Obiecuję, że w następnym będzie działo się o wiele więcej! 
Przy okazji chciałam przeprosić, że nie komentuję praktycznie żadnych blogów, domyślam się, że i tak nikomu nie zależy na mojej opinii, ale dawanie jakiekolwiek znaku motywuje, znam to z własnego doświadczenia. Mogłabym usprawiedliwiać się godzinami, ale powiem tylko, że mam teraz trochę harówki w szkole, bo końcówka roku, a ja muszę walczyć o jak najlepszą średnią. ;_; Do tego dochodzi milion zajęć dodatkowych. W wakacje wszystko nadrobię i skomentuję!  ♥ ♥ ♥

4 komentarze:

  1. Ach ten Joe <33 piękny i kochający... fajnie go tu opisujesz.
    No i ta bohaterka, ma ciekawe podejście. Nie lubi luksusu, za to woli naturę i pobudkę przy śpiewie ptaków.
    Nie mogę się doczekac, az przedstawisz nam Naomi i jej chłopaka :D
    Co do komemtowania... rozumiem, że masz zaległości, poczekam ;))
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli jeszcze raz napiszesz, że rozdział jest nudny to Cie znajdę i zabiję. xD Niby dzieje się mało konkretnych rzeczy, ale za to wszystko jest tak świetnie opisane, że mogłabym czytać Twoje opowiadanie godzinami. *-*
    Ta scena rano... piękna po prostu! Urocza, romantyczna, do tego gra na gitarze. Dowiadujemy się nieco o bohaterce (kurczę, nadal nie znamy jej imienia!), szczęściara, nie chodziła do szkoły. ;_;
    Muszę Ci przyznać, ze zawsze dopierasz świetne cytaty.
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i na to co wydarzy się w Los Angeles! :3
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój ulubiony cytat Kurta. <3
    Widzę, że zmieniłaś tło, to jest piękne! Takie lekkie i w ogóle. <3
    Jestem bardzo ciekawa tego jak to rozwiniesz, ten blog jest taki intrygujący, nie wiadomo co się może wydarzyć, jednym słowem jest akcja jest n i e p r z e w i d y w a l n a, za co Cię bardzo cenię. :) Teraz jest mnóstwo takich blogów, w których fabuła opiera się na tym samym i nie ma absolutnie niczego co w jakimś stopniu było by oryginalne.

    Ah, ileż ja bym dała, żeby mieć takiego faceta jak Anthony. *-*
    Postać głównej bohaterki jest po prostu genialna, uwielbiam jest sposób bycia i właściwie wszystko co jej dotyczy.
    Życzę weny i pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominowałam Cię do Liebster Award
    http://gunsnrosesdreams.blogspot.com/2014/05/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń